Wydanie własnej książki – redaktor, korektor czy betareader?
Kiedy autorzy niezależni kończą swoją pierwszą książkę, często stają przed fundamentalnym pytaniem: Czy powinni dążyć do self-publishingu, czy spróbować szczęścia z tradycyjnymi wydawnictwami? Gdy decydują się na pierwszą opcję, pytania nie kończą się, a mnożą. Kolejnym jest: komu oddać własny tekst – betareaderowi, korektorowi czy redaktorowi? Jakie są między nimi różnice i co naprawdę się opłaca? Odpowiadamy!
Betareader, czyli pierwszy czytelnik
W branży oprogramowania oraz gamerskiej, programiści wypuszczają wersje "beta" nowych programów i gier, które udostępniają wybranej grupie odbiorców, by na podstawie ich komentarzy i opinii dopracować produkt, zanim stanie się on ogólnodostępny. Nie inaczej jest w przypadku książek – betareader to czytelnik, który otrzymuje tekst, zanim ten trafi do druku. Uwagi pozostawione przez tak zwaną betę mogą pomóc wyłapać i wykluczyć słabsze rozwiązania fabularne, a nawet luki w researchu – dlatego też najczęściej betaczytelników szuka się w gronie osób zaznajomionych z gatunkiem. Usługa ta może być darmowa, jeśli pomocy poszukamy na przykład na forach i grupach literackich, a także wśród swoich... znajomych.
Wydanie własnej (poprawnej) książki
Betareader może, ale nie musi poprawiać nam błędów językowych; nie każda "beta" musi znać zasady poprawnej pisowni. Dlatego też koniecznością każdego, komu marzy się wydanie własnej książki, jest znalezienie zawodowego korektora, który to za swoje usługi powinien nam wystawić rachunek. Korektor sprawdza tekst jako drugi – już po betaczytelnikach, najczęściej jednak przed redaktorem. Korektor ten nie tylko dopisuje przecinki tam, gdzie ich brakuje, ale sprawdza tekst pod znacznie szerszym kątem – zwracając uwagi na literówki, niepoprawnie użyte frazeologizmy, poprawny zapis dialogów, błędy fleksyjne (dotyczące odmiany). W przeciwieństwie do uwag pozostawionych przez redaktora, uwagi korektora powinny zostać zatwierdzone w tekście praktycznie bezdyskusyjnie, ponieważ rezygnacja z nich może skutkować wydaniem tekstu, w którym pojawią się rażące błędy.
Redakcja – przywilej autorów świadomych
Nie każdy korektor to redaktor, choć często zdarza się, że jedna osoba świadczyć może dwa rodzaje usług; w takim wypadku redakcja podnosi koszt. Niemniej jeśli korektor nie oferuje nam redakcji, o redaktora powinniśmy zatroszczyć się sami – choć zdarza się, że wielu autorów, szczególnie początkujących, tego nie robi. Redakcji unikają autorzy bojący się ingerowania w styl, ponieważ redaktor zajmuje się redukcją powtórzeń, zmianą w szykach, a nawet cięciem zbędnych wyrazów – na przykład w scenie dynamicznej, by zadbać o jej tempo. Po redakcji tekst staje się znacznie bardziej melodyjny i "lekki", przyjemny podczas czytania, szczególnie na głos. I o ile korekta to Twój "must have", redakcja to przywilej tych autorów, którzy za wszelką cenę chcą tekst dopracować pod każdym kątem – by maksymalnie umilić czytelnikom spędzony przy nim czas.
Jeśli więc chcesz być właśnie takim autorem – nie rezygnuj z niej.